Zwykło się mówić, że dzień śmierci świętych tu na ziemi jest dniem ich urodzin dla Nieba. Ale czy na pewno? Czy aż tyle czasu musimy czekać? Jest przecież taki moment, w którym każdy z nas jest święty, i to tu na ziemi, po „tej stronie życia”. Moment Chrztu Świętego, chwila w której każdy z nas jest święty, na znak świętości otrzymując białą szatę. W tym czasie nasze imię jest zapisywane w Księdze Życia, a nasz święty Patron cieszy się z nowego podopiecznego, zastanawiając się jednocześnie nad jego dalszymi losami.
Po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach nasza biała szata, skutkiem skłonności ludzkiej natury do grzechu jakby poszarzała, ale jest nadal. I może po to potrzebna nam Niedziela Chrztu Pańskiego, aby nasze powołanie do świętości, zaszczepione w momencie Chrztu Świętego, na nowo w sobie odkryć i ożywić. I zapragnąć jeszcze raz spróbować. W takiej rzeczywistości, jakiej doświadczamy, przyjmując uświęcający „sakrament codzienności”, którego Bóg hojnie nam każdego dnia udziela. A na znak, że cały czas z Ojcowską miłością o nas pamięta, posyła do nas Syna, „w którym ma upodobanie”, abyśmy Jego słuchali. A słuchając Go tu na ziemi, mogli się kiedyś spotkać wszyscy w Niebie, po drugiej stronie życia.