Minął tydzień, mija drugi. Miało być inaczej, a tu nadal ta sama rzeczywistość, ta sama skłonność do grzechu, monotonia. A miało być inaczej. Czyżby tegoroczny Adwent miał przejść „obok” mnie? Tak jakby mnie nie dotyczył? W tym roku druga niedziela Adwentu złączyła się z Uroczystością Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. I tym samym usłyszeliśmy Ewangelię o Zwiastowaniu. To nie może być przypadek. Warte zauważenia jest to, że gdy do Matki Bożej przyszedł Anioł to „jej krewna Elżbieta była już w szóstym miesiącu(… )Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Wniosek? Może tegoroczny Adwent nic jeszcze w moim życiu nie zmienił, pomimo mojego oczekiwania i nadziei na lepsze, że coś zmieni się od zaraz. Ale może warto się rozejrzeć i zauważyć, że tuż obok, w życiu moich bliskich, znajomych, przyjaciół, „Elżbiet” i „Zachariaszów” już coś zaczęło się zmieniać- tak jak w życiu Elżbiety oczekującej narodzin Jana Chrzciciela. A to już znak, że Pan jest coraz bliżej i nie spóźni się ze swoim przyjściem do mojego serca. On ma czas. A moje cierpliwe czekanie jest znakiem tego, że naprawdę chcę Go spotkać, na nowo zaprosić do mojego życia.