Chrzest Jezusa to fakt historyczny i ważny momenty początku publicznej działalności Mesjasza ale najpierw była pustynia i walka ze Złem.
Taką wiedzę ma prawie każdy, kto jako tako słuchał na katechezie i właśnie na katechezie można było usłyszeć, albo i nie, że w naszym chrzcie zawiera się też udział w kapłańskiej, prorockiej i królewskiej misji Chrystusa, że jestem królem, prorokiem i kapłanem… w moim codziennym życiu i wtedy tylko żyję pełnią tego podstawowego sakramentu.. ale czy żyję?
W szczegółach pytanie brzmi: czy jako kapłan włączam to co jest moim i nie tylko moim egzystencjalnym bólem w eucharystyczną ofiarę Chrystusa? Czy jako prorok słucham Boga i tego co ma do powiedzenia do mnie lub przeze mnie innym i czy to mówię? Czy jako król mam władzę panowania przede wszystkim nad sobą nad swoimi emocjami nad swoim sercem? Z tego panowania będzie też wynikała moja królewska troska i służba innym. Jak nie panuję to i służyć nie będę, bo co innego będzie mną rządziło a wtedy służba nie jest w polu zainteresowania… i taki to prosty, logiczny związek.