Zachwyca niewinność dzieci pierwszokomunijnych, które śpieszą do kościoła, najpierw z przejęciem i lekką niepewnością na pierwszą spowiedź, a potem z błyskiem w oku i białej albie już na samą uroczystość Pierwszej Komunii Świętej. Łza w oku kręci się ukradkiem pewnie niejednemu dziś już dorosłemu, gdy słychać jak kolejne pokolenie śpiewa, że „tak długo czekałam na tę chwilę”.
Kilkanaście albo kilkadziesiąt lat temu, nieważne jak dawno, każdy z nas przeżywał ten moment. Na swój dziecięcy sposób, mniej lub bardziej świadomie. Z perspektywy czasu niezbyt na miejscu wydaje się „debata” kreatorów współczesnych trendów społecznych o tym w czym dziecko powinno przystąpić do Komunii, gdzie powinno się odbyć przyjęcie, z jakim podarunkiem wypada, a z jakim już niekoniecznie można pojawić się na takim spotkaniu. Co w tym wszystkim jest najważniejsze i najtrwalsze? Bóg raz daje nam możliwość przystąpienia do pierwszej spowiedzi, aby zapoczątkować spotkania pełne miłosiernej miłości w sakramencie pojednania. Eucharystyczny Jezus „raz przychodzi po raz pierwszy” do dziecięcego serca i tam zostaje na zawsze, zapraszając do tego, aby tę wyjątkową miłość pielęgnować przez częste korzystanie z daru Sakramentu Ołtarza. Na koniec wypadałoby życzyć, aby dla dzieci przystępujących w tym roku po raz pierwszy do Komunii Świętej był to czas faktycznie pełen łaski i rozwijania przyjaźni z Jezusem, a dla tych, którzy uroczysty dzień Komunii mają już za sobą, aby spotkanie napełnionego Bogiem dziecka było okazją do refleksji nad własnym życiem sakramentalnym i okazją do pogłębienia tej wyjątkowej zażyłości z Bogiem.