Zaczęło się niewinnie i zwyczajnie. Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa. Tak po prostu. I jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, pojawiły się przeszkody: tłum, niski wzrost; jest na tyle zdeterminowany, że on- zwierzchnik celników, osoba znacząca wspina się na drzewo, przy wszystkich, niejeden z tłumu pewnie się uśmiechnął pod nosem „Co ten Zacheusz wyprawia?” A Jezus? Można się zastanowić, skąd Jezus znał imię śmiałka na drzewie. Może usłyszał jak inni z tłumu wołali do Zacheusza. A może Pan go znał i przyszedł właśnie do i po niego, choć Zacheusz nic o tym jeszcze nie wiedział? Coś musi w tym być, bo niby dlaczego Pan Jezus mówi że Zacheusz ma zejść prędko, bo On musi zatrzymać się w jego domu. Tego Zacheusz pewnie nie przewidział, ale się ucieszył. A ja? A co z moim Jerychem? Jaka będzie moja reakcja, jeśli dziś, jutro, za tydzień Pan Jezus przechodząc przez ścieżki mojego życia powie do mnie „Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Różne mamy w swoim życiu zakamarki, niechętnie niektórych tam wpuszczamy, czasami dopuszczamy tylko nielicznych, a niekiedy nikt przez lata nie zagląda, nie pyta. Nasze tajemnice, nasze niezagojone rany, nieuporządkowane przestrzenie w nas. Życie każdego z nas składa się z tego co widoczne dla oczu ludzkich i z tego co przed nimi ukryte. A Bóg w Swojej wszechmocy widzi i wie i nas wszystko. I dlatego przychodzi, choć my czasami tego nie rozumiemy. Warto Boga wpuścić do swojego życia, aby na końcu usłyszeć „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”. Twoim i moim udziałem. Bo Bóg dla każdego z nas pragnie prawdziwego szczęścia.