Tyle razy ratował mnie Pan, najczęściej przed samą sobą, przed hipokryzją, małodusznością, letniością… Przy chrzcie obiecał, że będzie jak potężny mocarz strzegł swojej własności i zawsze strzegł jak źrenicy oka.
Najczęściej to krzyż, ten mój własny był moim ratunkiem. Jeśli bolało wołałam o światło i pojawiało się zmieniając horyzont patrzenia, myślenia i przeżywania… i wtedy rydwany już mnie nie doganiały… Jutro chcę na nowo zanurzyć się w Chrzcie i błagać o zdroje Życia… by żyć- naprawdę Żyć!